Rozprawy i sprawozdania z posiedzeń Wydziału Filologicznego Akademii Umiejętności, เล่มที่ 58

ปกหน้า
Nakł. Polskiej Akademji Umiejętności, 1918
 

ฉบับอื่นๆ - ดูทั้งหมด

คำและวลีที่พบบ่อย

บทความที่เป็นที่นิยม

หน้า 43 - Jużci się do nieszczęścia powołanym sądzi: Błąka się w ciemnych lasach, po cmentarzach błądzi, Z jakiejś tam urojonej tęsknoty usycha, Je dobrze, pije lepiej, a do grobu wzdycha!
หน้า 78 - Zazdrosny gryzie wargi i milczy, tchórz mundur przywdziewa, tyran się pieści — słowem wszystko zlewa się w kształty przyzwoitości. W każdym człowieku dwie osoby; sceny musiałyby być zawsze podwójne, jak medale mieć dwie strony.
หน้า 60 - Niech chwyci złoty bardon, wzniesie święte pienie, Leje w duszę, jak strumień, własne uniesienie: Za nim błagalne chóry brzmią w świątyniach Boga, Nadzieja poi prawych, a występnych trwoga, Za nim powtórzą wnuki swych pradziadów dzieje. A w najzimniejszych sercach chęć sławy zatleje; Miłość, co jednym wieńcem objęła świat cały, Przejmuje łono wieszcza i wiedzie do chwały; Miłość przez jego usta sama siebie głosi I do cnoty i zgody każde czucie wznosi. A jeśli mu...
หน้า 57 - Ach, tak jest, miejsce urodzenia jest świętością dla serca, jest księgą, w której człowiek czyta aż do śmierci dzieje swojego szczęścia, bo dzieje lat dziecinnych.
หน้า 69 - To jest sto razy gorsze niż wszystkie Marcinkowskiego płody. Marcinkowski jest płaski i wierszokleta prawdziwy, Mickiewicz jest półgłówek, wypuszczony ze szpitala szalonych, który, na przekór dobremu smakowi i rozsądkowi, gmatwaniną słów niepojętego języka niepojęte i dzikie pomysły baje...
หน้า 80 - Chodź ze mną, Wiktorze! Udamy się w odłogiem leżącą krainę. tam pierwotną naturę śledzić będziemy. — Zamki na śnieżnych szczytach Karpatów, nieme świadki przeszłości — skały zwieszone, co chwila od wieków grożące upadkiem — potoki rwiące czarne świerki i kwieciste róże razem — do nowych dzieł natchną nas obu. Tam, dalecy świata...
หน้า 67 - Kiedy byłem poetą, a byłem nim niegdyś, bo pamiętam jeszcze gwiazdy, co mi wtenczas świeciły, głosy, co mi śpiewały, mgły, co swoją wonną gazą łączyły niebo z ziemią, w których pomroku oko gubiło się tak chętnie. Tak jest, pamiętam, byłem poetą, wtenczas więc, kiedy myśl obfita przelewać się zdawała jak woda przez krawędzie przepełnionej czary, obstawiałem się zwykle krzesłami, ażebym chcąc wstać od stolika trącił się o nie i był zmuszony usiąść znowu...
หน้า 44 - Tak jest! nie lubię ludzi, mnie nie lubią ludzie, / idziemy z sobą w życiu zawsze jak po grudzie, / trącamy się łokciami, tłuczemy głowami. / Na cóż guzów? Sam pójdę, a wy idźcie sami, / ale raz jeszcze szczerze powiem, co mnie gniecie". Tu następuje inwektywa na przewrotny świat, zakończona charakterystyką ducha czasu, który pędzi koleją, a ma sześć przystanków: rozpusta, chciwość, zawiść, fałsz, zdrada i zbrodnia. Więc i pesymizm Astolfa, choć może nie tyle z doświadczeń...
หน้า 6 - A nim okoliczności obnażą cię z cudzych piórek, już wtenczas stać będziesz tak wysoko, że od twojej nagości oczy tylko odwracać będą: jedni ze wstydu, że się na niej wcześniej nie poznali; drudzy, że z niej korzystać zechcą; a reszta, że się lękać będzie Akteona losu. Możnemu na psich pyskach nigdy nie braknie".
หน้า 59 - W wyższą, jaśniejszą przestrzeń wieszcz prawy poziera, Jemu źródło światłości, niebo się otwiera: Stamtąd promień ściągnięty w luby dźwięk rozradza I na świat błędnych marzeń nowy świat sprowadza. Niech chwyci złoty bardon, wzniesie święte pienie, Leje w duszę, jak strumień, własne uniesienie: Za nim błagalne chóry brzmią w świątyniach Boga, Nadzieja poi prawych, a występnych trwoga, Za nim powtórzą wnuki swych pradziadów dzieje. A w najzimniejszych sercach...

บรรณานุกรม