Pisma wierszem i proząWłasność, Nakł. i Druk S. Lewentala, 1896 - 661 หน้า |
คำและวลีที่พบบ่อย
Admet albo Alcesta ażeby Bartecki będę będziesz blizko Boga Bolesław Boże Bóg chciał chociaż cię cnota cnoty coś cóż czasem czém często człowieka czyli domu dzieci Dzieła Franciszka Karpińskiego dziś Filon gada gdyby Groźnicki Idmon insze inszych jakże jéj jeżeli Judyta kiedyś Krezus książę którą ludzi łąka łzy masz Medon mego méj miał miéć mię Mikrod Miłoski miłości miłość mną mojéj moję mógł mój najpierwéj nakoniec natenczas nią niby niebo niech niego niéj niżeli oczy ojca ojciec Palmira pani pewnie pierwéj PLATON Polidor Polusia Połowce Połowców potém Prakseda prócz Próżno Przecława razem rzeczy Sardes SCENA serca serce siebie Skarbimir słońce SPEUZYP Statecki swéj swoich swoje swojego swojém swoję szczęście śmierci świata téj tém téż tobą tobie twego twéj twoje twój wiele więcej Władysław wody Wołodar Wpan Wszebor wtenczas zaraz zawsze Zbilud Zbisława ziemi żal żeby Żelisław żem życia życie
บทความที่เป็นที่นิยม
หน้า 36 - Jakżeby moje hańbę pomnożył, Gdyby od Laury uwity Wieniec na głowę Dorydy włożył Jako łup na mnie zdobyty! Wianku różany! gdym cię splatała, Krwią-m cię rąk moich skropiła: Bom twe najmocniej węzły spajała, I z robotą-m się kwapiła. Teraz bądź świadkiem mojej rozpaczy I razem naucz Filona, Jako w kochaniu nic nie wybaczy Prawdziwa miłość wzgardzona. Tłukę o drzewo koszyk mój miły, Rwę wieniec, którym splatała; Te z nich kawałki będą świadczyły, Żem z nim...
หน้า 34 - Już -miesiąc zeszedł, psy się uśpiły, I coś tam klaszcze za borem. Pewnie mnie czeka mój Filon miły, Pod umówionym jaworem. Nie będę sobie warkocz trefiła, Tylko włos zwiążę splątany: Bobym się bardziej jeszcze spóźniła, A mój tam tęskni kochany. Wezmę z koszykiem maliny moje I tę pleciankę różowę: Maliny będziem jedli oboje, Wieniec mu włożę na głowę.
หน้า 197 - I pismem pożytecznym narodowi służył. Dziś zabierz mi kto księgi, ten sprzęt nieszczęśliwy, Do których mię przywiązał nałóg uporczywy; I co mi będzie lepiej w ubóstwie usłużne, Zamieniaj na motyki i żelaza płużne. Porzucę nad pismami myśli kłopotliwe, A serce niech mi tylko zostanie dotkliwe, Żebym się mógł nad losem biedniejszych litować I przy pracy miał sposób bliźniego ratować.
หน้า 570 - ... stanąć do niego tyłem, a nawet o ścianę, stojąc przed nim oprzeć się. Pamiętałem zawsze to wszystko i chętnie sobie przykrość zadawałem, bylebym ojca nie obraził. Chodził raz starzec po izbie, a ja z kimści rozmawiając, wszystkie wspomniane ostrożności zachowałem względem ojca, kiedy razem, przystąpiwszy do mnie, ciężki mi on wyciął policzek i znowu po izbie, jak przedtem przechodził się. Kryminałem byłoby spytać się za co to, w milczeniu skromnem, z oczyma w...
หน้า 561 - Doboszczuka, oto (powiada) godzina, jak to się dziecię urodziło, mićj pamięć na Boga, na tę matkę jeszcze cierpiącą i na to niemowlę, nie rób tu żadnej przykrości, kiedy cię jak dobrego gościa przyjmujemy. Zmiękczyło to serce rozbójnika i, mołojcom swoim skromnie się obejść przykazawszy, do jedzenia i wódki obficie dostarczonej zasiadł, babie potem dał trzy czerwone złote a matki mojej prosząc, ażeby...
หน้า 36 - O popędliwa!... O ja, niebaczny!... Lauro!... poczekaj... dwa słowa! Może występek mój nie tak znaczny, Może zbyt kara surowa. Jam tu przed dobrą stanął godziną, Długo na ciebie klaskałem, Gdyś nadchodziła, między chruściną Naumyślnie się schowałem.
หน้า 423 - ... czułości serca. Niech wprawia się słuchać, albo stara się widzieć niewinnego w prześladowaniu, poczciwego w ubóstwie, zdatnego do wielkich rzeczy w pogardzie; niech to stosuje do siebie, gdyby w podobnym był stanie, jakby mu z słodyczą przychodziło drugich politowanie nad nim? a czegoby sam dla siebie żądał, niech tego i inszemu udzieli.
หน้า 84 - Powiejcie, wiatry, od wschodu! Z wami do mojego rodu Poślę skargę, obciążoną Miłością moją skrzywdzoną. Smutna matka w dłoń uderzy ; Nieszczęściu zaraz uwierzy. Przyśle mi braty obrońce, I łuków syrbskichi) tysiące. Powiejcie, wiatry, od wschodu! Z wami do mojego rodu Poślę skargę, obciążoną Miłością moją skrzywdzoną.
หน้า 35 - Że bywa czasem fałszywą. Słabą niewinność łatwo uwiodą! Teraz, wracając do domu, Nauczać będę moją przygodą, Żeby nie wierzyć nikomu. Ale któż zgadnie, przypadek jaki Dotąd zatrzymał Filona ? Może on dla mnie zawsze jednaki, Możem ja próżno strwożona ? Lepiej mu na tym naszym jaworze Koszyk i wieniec zawieszę: Jutro paść będzie trzodę przy borze, Znajdzie... jakże go pocieszę!...
หน้า 136 - Śladem bieda przyszła, śladem, Za zbytkami, za nieładem! Długo nad granicą stała, Wolności się dotknąć bała. Wolności się dotknąć bała, Bo ją dawno szanowała. Wolności, niebieskie dziecko! Ułowiono cię zdradziecko.